Zwano ją także przypołudnicą. Urbańczyk
zastanawia się, czy ona także nie jest manistycznego pochodzenia.
Postać ta właściwa Słowianom zachodnim, Łużyczanom, Czechom,
Słowakom, Polakom, nieobca jest także Rusi. Zadaniem jej jest
ochrona zbóż. Brückner wywodzi ją z psalmu, z daemon
meridianus, w innym jednak miejscu pisze, że, o czym sam już
jej rodzaj zaświadcza, jest ona odmianą wił i brzegiń, na
Białorusi występować ma rusałka w życie, ale nie piękna, jak
inne, lecz wysoka, blada z rozpuszczonymi włosami, włócząca się
w łachmanach, z żelaznymi, szydłowatymi piersiami, którymi dzieci
na śmierć załaskotuje. W Rosji chodzi po miedzach i ludziom głowy
ukręca. Na Bałkanach, Białorusi i Ukrainie niewiele jednak o niej
wiedzą, folklor wedle Brücknera ponoć jej nie zna, a źródła
wskazują, że w XVI wieku miała się tam zjawić; na zachodzie
Słowiańszczyzny bardziej znana, gdzie jednak odmiennie lud ją
sobie przedstawia, raz jako rusałkę nadobną, innym jako
straszliwą, wysoką babę, odzianą na biało o surowej twarzy. Może
rzeczywiście nie należy do najstarszych wierzeń.
Był to złośliwy i morderczy demon zjawiający się latem w samo
południe, polujący na tych, co niebacznie przebywali wtedy w polu
(kosiarzy, oraczy); zabija ich lub krzywdzi, kości czasem łamiąc, niekiedy zadowalając się
tylko pozbawieniem ofiary przytomności lub zesłaniem wielkiego bólu
głowy. Porywała też dzieci bawiące się na skraju pola.
Powstawała z wiru powietrznego w najgorętszej porze dnia, co
związek ma chyba z tym, że wiry właśnie wtedy często się
obserwuje, szczególnie przed burzą. Falujące w bezwietrzny dzień
łany zbóż miały jej nadejście oznajmiać. Podobno najbardziej wśród łubinu przebywać lubiła.
Obrony przeciw niej nie było żadnej, przebywania na polu tą porą
unikać tylko było można, a zwłaszcza drzemki między pracami.
Adam Piejko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz