Duchy te na pewno nie mają manistycznego pochodzenia.
Słowianie, jak i inne ludy, odziedziczyli po swej indoeuropejskiej
przeszłości pewien podział świata; jedna jego sfera opanowana
była przez ludzi, druga im obca, przykładem być mu to mogą
rzymscy Lares i Penates jako odpowiadające im bóstwa. Puszcza stoi
w opozycji do swojskości domu, jest tajemnicza, nieokiełznana, inne
siły w niej rządzą. Główną w niej postacią zdaje się być
władca zwierząt borowy, boruta, laskowiec, duch leśny (rosyjski
leszij, lesovik, białoruski lesavik, serbsko - chorwacki vuczji
pastir ‘wilczy pasterz’ oraz kobieca gorska majka, szumina mati
‘gorska matka’, ‘leśna matka’), który jest chyba jednym z
najstarszych demonów, pochodzących może jeszcze z czasów
myślistwa, archaiczną ma chyba genezę. Znów na Rusi najlepiej
znany, gdzie leśnym chłopów jest carem, nad zwierzętami ma
władzę. Do ludzi nieprzyjaźnie nastawiony i na manowce ich zwodzi,
śpiewać ma bez słów, krzyczeć, śmiać się. Chorobą może
człowieka, który się w las zapuścił, uraczyć. Może przybrać
postać wilka, puchacza, wichru i inne.
Przedmiotem kultu apotropaicznego były niedźwiedź i
dzik, o drugim zwierzęciu warto tu wspomnieć. Kły jego (jak i
wilcze), jak pazury kreta i szpony ptasie, czy poroże zwierzyny
płowej chronić mające przed urokiem, znane są folklorowi całej
niemal Słowiańszczyzny. W licu zewnętrznym wału grodu
gnieźnieńskiego z X w. znaleziono rzeźbiony łeb dziczy –
magiczne zabezpieczenie przed urokami? Thietmar podawał o Redarach,
że odyniec wielki z jeziora miał wychodzić z pianą połyskującą
na białych kłach, jakoby wojnę domową zapowiadając i tarzać
się w kałuży na oczach wszystkich. Kto wie czy dzika z panem
zaświatów nie można powiązać; przebywanie pod wodą świadczy,
iż Odyniec spod Radogoszczy należy do mitologii, nie zoologii,
wszak woda, świat podwodny u Słowian opanowany był przez demony
manistycznego pochodzenia, Weles za morzem miał przebywać, Nyję
wedle Długosza właśnie w Gnieźnie czcić miano.
Interesującym wierzeniem jest wilkołactwo, tym
ciekawsze, że właśnie w
naszym regionie do niedawna było dobrze znane, jak
wskazują materiały folklorystyczne Katedry Etnografii UMCS w
Lublinie, zebrane w latach 1962-64 w stronach, gdzie niektórzy
badacze przyjmują siedzibę Neurów, wzmiankowanych już dwa i pół
tysiąca lat temu przez Herodota jako przemieniających się raz na
rok w wilki i na powrót powracających do swej postaci „Okazuje
się, że sędziwy wieśniak z woj. chełmskiego „słyszał jak
opowiadano, że nie raz mogło się zdarzyć, że całe wesele poszło
do lasu jako wilki bo zostali przemienieni przez człowieka”. A
mieszkanka woj. bialskopodlaskiego, urodzona na początku ubiegłego stulecia, potrafiła ze szczegółami opowiadać, jak to
odczarowywano wilkołaka”1.
Wilkołak, wcześniej wilkodłak (dłaka sierść znaczyło),
ludowy wilkołak – mający więc sierść wilka, to człowiek który
dobrowolnie lub przez cudze czary zamieniać się może w wilka i z
powrotem (nie zawsze jednak) odzyskać ludzką postać. Ma on cechy
ludzkie i zwierzęce, po trosze i demonem jest, proporcje nie są tak
istotne, liczy się głównie sama przechodniość postaci jednej w
drugą i odwrotnie, przy czym ludzka zdaje się być dłuższa
czasowo. Cechami takiego człowieka mają być zrośnięte brwi,
błędne spojrzenie, blade lico, a także wystające kręgi
podogonowe, wilk zaś taki większy jest od zwykłego, wiele
drapieżniejszy, zły straszliwie dla ludzi i zwierząt; zadane mu
rany mają pozostawać na ciele człowieka. Na Podlasiu czarownicy,
tzw. smutnicy, czy czmudowie ludzi ponoć potrafili za pomocą czarów
w te stworzenia przemieniać. Do transformacji służyć mogły maść,
wilczura (koszula, pas) u Germanów, we wschodniej Polsce głównie
wywar z lipowego łyka do powrotu zaś do ludzkiej postaci spalenie
wilczury, rana człowiekowi takiemu zadana, chleb. Na Białorusi, by
tego dokonać należało przewrócić się trzykrotnie nad nożem
wbitym w ziemię, wypowiedzieć przy tym jakieś nieznane dziś
zaklęcie, by zaś znów stać się człowiekiem, przewrócić się
nad tym samym nożem w odwrotną stronę. Jednak gdyby komuś ów nóż
przedtem wyrwać się udało, niemożliwy byłby powrót do
pierwotnej postaci. Wilkołakom przypisywano zaćmienia słońca i
księżyca, ciała te miały być wtedy przez nie pożerane.
Wilkołaki za życia po śmierci wampirami miały się stawać, Grecy
tak dziś wampira właśnie nazywają. Niektórzy też twierdzą, że
wierzenie to jak i wilk łączą się jakoś z kultem zmarłych i
Welesa. Wiara to bardzo archaiczna, zjawisko i nazwa powtarza
się we
wszystkich
słowiańskich językach, ale nie tylko Słowianom od dawna była
znana. Związek plemienia Neurów, zamieszkałych na obszarze, gdzie
przebywać mieli Prasłowianie, ze Słowianami lub innymi ludami
wciąż jest dyskutowany, prawdopodobieństwa odmówić temu nie
można. Brückner się ku temu przychyla, zaprzeczając, a
jednocześnie rację Herodotowemu świadectwu przyznając. Miałby to
być szczep słowiański zamieszkujący nad górnym Dniestrem, w
dorzeczu zachodniego Bugu, miano Neurów nie ludowi temu jednak miało
by przypadać tylko jednej jego kaście, przez tych, co się z nimi
zetknęli może na całe plemię przeniesione. Kastą tą byli by
źli, szkodliwi czarownicy... nyr i nur to powszechna
w dawnej Słowiańszczyźnie nazwa ludzi występnych; „nurkiem
patrzy – mówiono u nas jeszcze w XVI w. ogólnie o takim,
ponury; w cerkiewnym języku: nyriv zły, pronyriti
oszukać, ignuriti strawić nędznie (życie, dni) –
białoruskie: nura żal, wynurić zabić, zniszczyć,
rosyjskie: nyra, pronyra o człowieku zdrajcy, iznurjat
wysilać, wyniszczyć”2
– jak Brückner przytacza.
Z genezą zjawiska też jest podobnie, różnorakie przypuszczenia są
wysuwane. Wedle Jacoba Grimma u jego podstaw leży poczucie jedności
ludzi i zwierząt. Wspólnota krwi, ducha powinowactwo mają tu o
sobie znak dawać: w człowieku dzikim drapieżne instynkty mogą
się odzywać, a wilk chytrość jego i spryt może przejawiać.
Zwierzę to szeroko po świecie rozpowszechnione, dobrze się
przystosowujące do klimatu, dziennie do 50 km pokonać zdolne, w
zimie żyjące w zdyscyplinowanych watahach, potrafiące polować z
nagonką, co wymaga współdziałania, a wycie jego, głos
dobiegający z oddali potrafi oddziałać na wyobraźnię. Nasze
lęki, mordercze instynkty, ale i podziw przenieśliśmy na niego.
Dyskutowane przyczyny pojawienia się wierzenia obejmują szeroki
zakres zjawisk. Należą do nich przebieranie się jako fortel
myśliwski: kultowe wdziewanie skóry zwierzęcia; rzekoma przemiana
jako świadome narzędzie grozy i terroru z jednej strony, a odwagi i
drapieżności z drugiej, łączące się z momentem społecznym;
inicjacyjne, rytualne przeobrażanie się młodzieży
wojskowej, tajne bractwa (berserkerzy
skandynawscy posuwali się przy inicjacji nawet do pożerania starych
konfratrów, w walce doprowadzeni do bezgranicznej agresywności,
paroksyzmu szału rzucali
się na wroga z pianą na ustach, bez żadnego uzbrojenia);
wyrzutkowie społeczni, banici, zezwierzęceni złoczyńcy czający
się po pustkowiach niczym zgraja wilków (praznaczeniem słowa wilk
właśnie rozbójnik być miało); oszustwa dokonywane dla korzyści,
psychopatologia - epilepsja, paranoja, likantropia, wścieklizna i
wiele innych. Na temat wilkołactwa spory wiedli nawet teologowie
zastanawiając nie nad prawdziwością samej transformacji ciała
ludzkiego w wilcze, ale nad tym, czy zachodzi ona realnie, czy jest
tylko omamem szatana.
Adam Piejko
1 Margul T., Zwierzę w kulcie i micie, Wyd. UMCS,
Lublin 1996, s.64.
2
Brückner
A., Mitologia słowiańska i polska, PWN, Warszawa 1985, s.286.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz