czwartek, 10 stycznia 2019

Majowie wedle Fray'a Diego de Landy


To kolejne fragmenty z książki "Kronikarze kultur prekolumbijskich" pod redakcją Marii Sten, wydanej przez Wydawnictwo Literackie w r. 1988. Te dotyczą Majów. Ciekawych rzeczy, spisanych częstokroć przez bezpośrednich świadków, jest w niej dużo więcej.



0 zawodzie kapłanów   


Największymi bałwochwalcami byli kapłani chilanes, czarodzieje i do­ktorzy, oraz chaces[15] i nacones [16]. Zadaniem kapłanów było gromadze­nie i przekazywanie wiedzy, przepowiadanie wy­padków i ogłaszanie środków zaradczych, wróżenie, wyznaczanie odpowiednich dni na składanie ofiar i udzielanie sakramentów. Zadaniem chilanes było przekazywanie ludności wyroczni demonów; szano­wano ich tak bardzo, że niejednokrotnie noszono ich na ramionach. Czarnoksiężnicy i doktorzy leczyli puszczając krew chorym, przepowiadali, co kogo czeka w jego rzemiośle, i inne podobne rzeczy. Do każdego obrzędu wybierano czterech starców zwa­nych chaces, którzy pomagali kapłanowi w tym, by uroczystość przebiegała zgodnie z rytuałem. Nacones było dwóch, stanowisko jednego było stałe i nie przynoszące mu chwały, jego zadaniem bowiem było otwieranie piersi ludziom składanym w ofierze; dru­giego wybierano na kapitana podczas wojny lub jakiejś uroczystości i na tym stanowisku trwał on przez trzy lata. To stanowisko było bardzo zaszczytne. 
(Relación de las cosas de Yucatan, rozdz. XXVII)


Ofiary ludzkie


Kiedy pragnęli uczynić obrzędy bardziej uroczystymi, składali w ofierze zwierzęta; a kiedy chcieli zapobiec ja­kiejś klęsce lub przeciwności losu, ka­płani lub chilanes nakazywali, by składano w ofierze ludzi; w tym obrzędzie brali udział wszyscy. Nie­którzy znosili datki na kupno niewolników, inni z pobożności ofiarowali swoje dzieciątka; do dnia uroczystości trzymano przeznaczonych na ofiary w ostrej dyscyplinie i pilnowano, by nie uciekli lub by się nie zbrukali jakimś cielesnym grzechem; kiedy prowadzono ich wśród tańców z wioski do wioski, kapłani pościli wraz z chilanes i dostojnikami.
Kiedy nadchodził dzień obrzędu, zbierali się na dziedzińcu świątyni i jeśli w ofierze składano niewol­nika, który miał zostać przebity strzałami, rozbierali go do naga, smarowali na niebiesko, a na głowę kładli mu papierową czapkę spiczastego kształtu; potem, kiedy przepędzili siły nieczyste, tańczyli uro­czyście z lukami i strzałami wokół pala; nie przerywa­jąc tańca przywiązywali go do pala i wznosili coraz wyżej, pilnie na niego bacząc. Potem wspinał się kapłan o straszliwym wyglądzie i strzałą przebijał wstydliwą część ciała ofiary bez względu na to, czy był to mężczyzna czy kobieta; upuszczał trochę krwi, schodził w dół i nacierał nią twarz demona; następnie dawał jakiś znak tanecznikom, a oni przechodzili szybkim, tanecznym krokiem, przestrzegając po­rządku, i ciskali strzały w serce, zaznaczone białym znakiem; w ten sposób pierś ofiary podobna była do jeża pokrytego kolcami.
Jeśli mieli mu wyjąć serce, zanosili go uroczyście na dziedziniec. Niewolnik był pomalowany na nie­biesko i nosił spiczastą czapkę. Towarzyszył temu wielki tłum ludzi. Kładli go na okrągłym kamieniu przeznaczonym do składania ofiar, a potem kiedy kapłan i jego pomocnicy ukończyli malować ten kamień na niebiesko, przepędzali siły nieczyste ze świątyni, następnie chaces chwytali nieszczęśnika z wielką zręcznością, kładli go na plecach na owym kamieniu i przytrzymując nogi i ramiona naznaczali ciało przez środek. Wtedy pojawiał się kat, nacón, który kamiennym nożem zadawał mu okrutny cios między żebra po lewej stronie pod sutką, po czym natychmiast, niby wściekły tygrys, wyrywał ręką jeszcze drgające serce i podawał je na talerzu kapła­nowi, który szybko smarował twarze bożków tą świeżą krwią.
Niekiedy składali tę ofiarę na najwyższym stopniu świątyni, po czym zrzucali martwe ciało, które toczy­ło się w dół; tam chwytali je dostojnicy, zdzierali z niego całą skórę, z pominięciem nóg i rąk, komplet­nie nagi kapłan naciągał ją na siebie, następnie wszyscy zebrani tańczyli wraz z nim, co dla nich było wielkim świętem. Ludzi złożonych w ofierze grzebano zazwyczaj na dziedzińcu świątyni lub zjadano ciało, dzieląc je między panów i tych, którzy byli w pobliżu; ręce, nogi i głowa były przeznaczone dla kapłana i dostojników; ludzi złożonych w ofierze miano za świętych. Jeżeli byli nimi jeńcy wojenni, ten który ich pojmał, nosił ich kości podczas tańców jako oznakę zwycięstwa. Niekiedy rzucali żywcem ludzi do studni w Chicheniza, wierząc, że na trzeci dzień wypłyną na powierzchnię, mimo że nigdy się tak nie stało.
(Relación de las cosas de Yucatan, rozdz. XXVIII)

O żałobie i pogrzebach            

Ludzie ogromnie, a nawet przesadnie, bali się śmierci i czynili wszystko, by uwidocznić to w obrzędach ku czci swoich bogów, albowiem nie miały one innego celu ani nie spełniano ich w innej intencji, jak tylko po to, by bogowie dali im zdrowie i żywność. Ich jęki i płacz oraz bezbrzeżny smutek, kiedy opłakiwali zmarłych, napełniały zdu­mieniem. Opłakiwali ich za dnia, nie mieli stosunków cielesnych, pościli, szczególnie małżonkowie, i po­wiadali, że zmarłego zabrał diabeł, bo wierzyli, że on był sprawcą wszystkich nieszczęść, a zwłaszcza śmierci.
(Relación de las cosas de Yucatan, rozdz. XXXIII)


O sposobie przechowywania popiołów ludzkich

 Ciała panów i znaczniejszych dostojników palili,, a popioły przechowywali w wielkich urnach i na nich wznosili świątynie,, tak jak mieli w zwyczaju czynić dawniej mieszkańcy Izamal; obecnie, w naszych czasach, zdarzało się, że kiedy zmarły był wielkim dostojnikiem, wrzucali jego popioły do naczyń ulepionych z gliny w kształcie ludzkim.
Pozostali dostojnicy ciosali dla swoich zmarłych rodziców figury z drzewa, mające kształt człowieka, zostawiając tylną część czaszki pustą; do niej wkłada­li popioły z części spalonego ciała i zatykali ją zdartą uprzednio z potylicy skórą zmarłego; pozostałości ciała grzebali zgodnie z ich zwyczajem. Przechowy­wali te figury między swoimi bożkami, oddając im dużą cześć. Dawniej panom z Cocom[17], kiedy umie­rali, ścinali głowy i po ugotowaniu oskrobywali z mięsa, odpiłowywali górną część skalpu, pozostawia­jąc przednią wraz ze szczęką i uzębieniem. Tę pustą część czaszki wypełniali czymś w rodzaju smoły tak doskonale, że wyglądała jak żywa. Przechowywali ich z wielką czcią i szacunkiem wraz z figurami wypełnio­nymi popiołami na ołtarzach w domach razem z bożkami i we wszystkie dni uroczyste i obrzędowe składali im ofiary z części swoich posiłków, tak by nie brakowało im nic w drugim życiu, gdzie, jak sądzili, dusze ich odpoczywały i radowały się ich darami.
{Relación de las cosas de Yucatan, rozdz. XXXIII)



Wiara w życie pozagrobowe  

Wiara tych ludzi w nieśmiertelność dusz była znacznie głębsza niż u  wielu innych narodów, chociaż nie byli tak cywilizowani; wierzyli bo­wiem, że po śmierci istniało inne, doskonalsze życie, w którym dusza po oddzieleniu się od ciała weseliła się. To przyszłe życie, powiadali, dzieliło się na dobre i złe, na udręki i odpoczynek. Złe i pełne udręk było przeznaczone dla złoczyńców, dobre i przyjemne dla tych, którzy za życia sprawo­wali się dobrze; dobrzy, powiadali, udawali się do miejsca pełnego rozkoszy, gdzie nic nie mogło spra­wić im przykrości i gdzie znajdowało się jadło i napoje w dużej obfitości, doskonałe w smaku; rosło tam także drzewo, które oni zwą yaxche, rzucające chłodny, orzeźwiający cień; pod gałęziami i cieniem tej ceiby mieli wiecznie odpoczywać i spędzać przy­jemnie czas.
Udręki życia, jakie miały, według nich, być udzia­łem ludzi złych, polegały na tym, że mieli się udać do miejsca położonego niżej od tego pierwszego, które zwali mitual[18], co oznacza piekło, i mieli być tortu­rowani przez demony, cierpieć wielki głód, zimno, zmęczenie i przygnębienie. W tym miejscu także miał znajdować się demon, książę wszystkich diabłów, któremu podlegali, i w ich języku zwał się on Hunhau[19] ; powiadali też, że zarówno to dobre jak i złe życie nie miało końca, bo dusza była nieśmiertelna. Powiadali także, a byli o tym głęboko przekonani, że do raju udawali się wisielcy; i było wielu takich, którzy z powodu jakiegoś przygnębienia, pracy lub choroby wieszali się, żeby się pozbyć trosk i móc odpocząć w tym raju, dokąd prowadziła ich bogini Ixtab[20]. Nie znali pojęcia zmartwychwstania i nie wiedzieli, skąd doszły ich te wiadomości o istnieniu raju i piekła.
(Relación de las cosas de Yucatan, rozdz. XXXIII)






[15] chaces — kapłani niższej rangi. Podczas składania ofiar do nich należało trzymanie rąk i nóg niewolnika czy jeńca wojennego.

[16]  nacón — kapłan otwierający pierś ofiary
[17]  Cocom — dynastia rządzących w Mayapan
[18]   mitual — zniekształcone słowo: mitnal. oznaczające świat
podziemny
[19]    Hunhau lub Cumhau — bóg Śmierci
[20]     Ixtab — bogini, patronka samobójców

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Guciów - wały VI i VIII

Zgodnie ze słowami przedstawiam zdjęcia z wałów, które na planie Fellmanna oznaczone są jako VI i VIII. Pierwszy z nich nie jest, przynajmn...