Inny fragment z książki "Kronikarze kultur prekolumbijskich" pod redakcją Marii Sten, wydanej przez Wydawnictwo Literackie w r. 1988.
Ceremonia zapalania nowego ognia
Zwali
tę uroczystość toxiuh molpilia, co oznacza „wiązka naszych lat”, bo
stanowiła ona początek nowych pięćdziesięciu dwóch lat; powiadali także xiuhtzitzquilo, co
oznacza: „Zaczyna się nowy rok”, i wtedy każdy dotykał traw, dając w ten sposób
do zrozumienia, że zaczynały się nowe pięćdziesiąt dwa lata i aby się wypełniły
sto cztery lata, stanowiące jeden wiek.
Wtedy
zapalali nowy ogień i kiedy zbliżał się dzień, w którym mieli go wzniecić,
każdy mieszkaniec Meksyku miał zwyczaj rzucać do kanałów lub jezior kamienie
i kije, które czcili jako bogów — opiekunów swoich domostw, a także kamienie
służące w gospodarstwie do przygotowywania jadła, do ucierania .ajies lub chile i
bardzo starannie czyścili swoje domy, a na zakończenie gasili wszystek ogień.
Nowy
ogień zanoszono w wyznaczone miejsce, a znajdowało się ono na szczycie góry
zwanej Uixachtlan[5], na skraju osiedli Itztapalapa Colhuacan[6], o dwie leguas od Meksyku;
zapalano owo ognisko o północy, a kij, którym się posługiwano, położony był na
piersiach najbardziej dostojnego jeńca pojmanego na wojnie; kij ten był bardzo
suchy; żeby wzniecić ogień, obracano szybko drugim bardzo cienkim niby dzida
kijkiem, trzymanym w obu dłoniach, jak gdyby pocierając; a kiedy ogień już
płonął, otwierali pierś jeńca, wyjmowali z niej serce, rzucali je do ognia,
wzniecając go mocniej, tak aby całe ciało w nim spłonęło.
Zapalali
ogień wyłącznie kapłani, przede wszystkim ten, który pochodził z Copolco[7]; do niego należała ta czynność, on
rozniecał i zapalał ogień.
Jak
już zostało wyżej powiedziane, mieli zwyczaj zapalać nowy ogień na górze
Uixachtlan i udawali się tam w następującym porządku; w przeddzień owej
uroczystości, kiedy słońce już zaszło, kapłani kładli na siebie szaty i ozdoby
swoich bogów, tak że wydawało się, iż oni sami są bogami; zaczynali marsz
bardzo wolno, z wielką powagą i w ciszy; dlatego zwano ich teonenemi, co
znaczy: „Chodzą jak bogowie”; wychodzili z Meksyku i docierali do swej góry
dopiero około północy, a kapłan z Copolco, którego zadaniem było zapalić nowy
ogień, niósł w rękach przyrządy przeznaczone do tego celu; przez całą drogę
próbował, jak go najłatwiej zapalić.
Po
zapadnięciu nocy, kiedy nadchodził czas, by ten nowy ogień zapalić, wszystkich
ogarniał ogromny lęk, czekali więc w wielkiej trwodze na to, co miało nastąpić,
bo powiadali i wierzyli, że jeżeli nie uda się go wzniecić, nastąpi koniec
ludzkości, że owa noc i ciemności będą panować wiecznie, że słońce nigdy się
nie narodzi i nie wzejdzie; że z góry nadejdą bardzo groźne maszkary tzitzimime, które
zjedzą mężczyzn i kobiety. Dlatego wszyscy wchodzili na dachy swych domów i
nikt nie śmiał zostać na dole.
Kobiety
brzemienne zakrywały sobie twarz maską z liści agaw; zamykano je także w
stodołach; powiadali bowiem, że jeżeli nie będzie można zapalić ogniska, one
również zamienią się w owe straszne i drapieżne zwierzęta i będą pożerały
mężczyzn i kobiety.
To
samo robili z dziećmi: zakrywali im twarz maską z liści agaw i nie pozwalali
zapaść w sen; rodzice czynili wysiłek, aby je obudzić, szturchając bez przerwy
i krzycząc, bo powiadali, że jeżeli pozwolą im zasnąć, zamienią się one w
myszy.
Wszyscy
ci ludzie nie zwracali na nic uwagi, tylko kierowali wzrok w stronę, skąd
spodziewali się, że ów ogień zabłyśnie, i z całym skupieniem czekali na godzinę
i chwilę, w jakiej miał się on ukazać i mogli go zobaczyć; a kiedy płomień już
błysnął, natychmiast zapalano wielki stos, tak żeby był widoczny z daleka;
wszyscy z chwilą gdy dostrzegli ów płomień, nacinali sobie nożykami uszy, a
krople krwi strząsali w tym kierunku, skąd widoczny był ogień.
Musieli
to robić wszyscy, nawet dzieciom nacinano uszy, bo jak powiadali, w ten sposób
czynili pokutę, chcąc zasłużyć się u bogów, a kapłani otwierali ostrym jak nóż
krzemieniem pierś i trzewia jeńca, tak jak już to wyżej zostało powiedziane.
Po
zapaleniu tego wielkiego stosu, czyli owego nowego ognia, kapłani, którzy
przybyli z Meksyku i z innych miejscowości, posyłali po najszybszych i najsprawniejszych
biegaczy i przytykali ogień z tego ogniska do sosnowych żagwi; oni zaś
zaczynali biec co tchu, usiłując wyprzedzić innych i jak najszybciej donieść
ogień do każdej wioski.
Ci
z Meksyku zanosili owe płonące żagwie z sosnowego drzewa do świątyni bożka
Huitzilopochtli i tam do masywnego jakby świecznika stojącego przed owym
bożkiem, dokładali doń też mnóstwo kadzidła z kopalu; stamtąd brali i zanosili
ogień do izb kapłanów pochodzących z Meksyku, a następnie zanosili go do izb
kapłanów sprawujących straż przy bożkach; stamtąd brali ogień wszyscy
mieszkańcy miasta; i był godny podziwu ów tłum ludzi, który przychodził po
ogień i wzniecał w każdej dzielnicy wiele olbrzymich stosów, co stanowiło powód
do wielkiej radości.
To
samo czynili kapłani z innych osiedli, by zanieść jak najśpieszniej ogień,
usiłując wyprzedzić innych, bo ten, kto biegł szybciej, chwytał sosnową żagiew,
i tak niemal w jednej chwili przybywali do swoich wiosek; natychmiast zbiegali
się wszyscy, aby wziąć ogień z tej żagwi, godny podziwu był ten tłum z ogniami
we wszystkich miejscowościach, które zdawały się być tak jasne jak za dnia;
najpierw zanosili ogień do domów, w których mieszkali kapłani innych bożków.
W
ten sposób, kiedy już zapalono ów nowy ogień, w każdej wiosce, w każdym domu
mieszkańcy zmieniali wszystkie naczynia; mężczyźni i kobiety wdziewali nowe
ubrania, a na ziemię kładli nowe maty, tak że wszystko, czego używano w domu,
było nowe na znak, że rozpoczyna się nowy rok; radowali się i urządzali wielkie
święto, powiadając, że wielka dżuma i głód już przeszły; wrzucali do ognia
wielką ilość kadzidła, ukręcali głowy przepiórkom i glinianymi łyżkami
ofiarowywali kadzidło bożkom i czterem stronom świata; następnie to, co
ofiarowali, wrzucali do ogniska i spożywali tzouatl, jadło zrobione z
komosy zmieszanej z miodem, a także nakazywali wszystkim pościć i nie pić wody
aż do południa.
W
południe zaczynali zabijać jeńców lub niewolników i składać ich w ofierze; w
ten sposób czynili uroczystości, jedząc i podsycając bezustannie ogniska.
A
brzemienne kobiety, które były zamknięte i uważane za drapieżne zwierzęta,
jeżeli rodziły w tym czasie, dawały swoim synom imię Molpilia[8], a córkom Xiuhnenetl[9], na pamiątkę tego, co się wydarzyło w
latach, kiedy panował Motecuzoma, uczyniono ową uroczystość, o której już
wspomniałem, a on wydał rozkaz w całym królestwie, by schwytano jeńca noszącego
takie imię; schwytano jednego z Huexotzingo, znakomitego pochodzenia, który
zwał się Xiuhtlamin[10]; wziął go na wojnie pewien żołnierz z
Tlaltilulco, któremu na imię było Itzcuin, zwany potem Xiuhtlaminmani[11], co znaczy: „Ten, który schwytał Xiuhtlamina”,
a na piersi tego jeńca zapalono nowy ogień, i jak to było w zwyczaju, ciało
jego zostało spalone.
(Historia, księga
VII, rozdz.: X, XI, XII, XIII)
[1] koło lat — wiek aztecki składał
się z 52 lat dzielonych na cztery okresy po 13 lat każdy
[2] ome acatl („Dwa — trzcina”) —
nazwa daty kalendarzowej Azteków, jedna z czterech powtarzających się nazw lat,
także nazwa boga Tezcatlipoki
[3] toxiuh molpilia — dosł.:
„Zawiązują się nasze lata”
[4] znaki te były następujące: tochtli
— królik; acatl— trzcina, tecpatl — krzemień; calli
— dom
[5] Uixachtlan
lub Uixachtecaty — góra znajdująca się w pobliżu Iztapalapan (8 km od stolicy),
gdzie zbierali się kapłani, by zapalić „nowy ogień”, czyli rozpocząć nowy cykl
lat.
[6] Colhuacan
lub Coluhuacan — nazwa wielu miejscowości w Meksyku; jedna z nich, położona na
południe od Meksyku, nad jeziorem Texcoco, była znacznym państewkiem.
[7] Copolco
— dzielnica dawnej stolicy Tenochtitlanu (dosł.: „Gdzie znajduje się korona
pana”)
[8] Molpilia („Wiąże się”)
— imię związane z wyrażeniem wskazującym na to, że początek roku zazębiał się z
końcem roku ubiegłego.
[9] Xiuhnenetl —• imię nadawane
dziewczynce, która rodziła się na początku wieku azteckiego.
[10] Xiuhtlamin („Strzała roku”) — imię
nadawane dziecku urodzonemu na początku roku
[11] Xiuhtlaminmani — nazwa boga,
patrona kamieniarzy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz