czwartek, 10 stycznia 2019

Azteckie święto zapalania nowego ognia - opisał Fray Bernardino de Sahagun


Inny fragment z książki "Kronikarze kultur prekolumbijskich" pod redakcją Marii Sten, wydanej przez Wydawnictwo Literackie w r. 1988.


Ceremonia zapalania nowego ognia     



Kiedy dobiegło końca „koło lat”[1], na początku nowego roku zwanego ome acatl[2], mieszkańcy Mek­syku mieli zwyczaj urządzać świę­to lub wielką ceremonię, którą zwali toxiuh molpilia[3], ceremonię tę robili co pięć­dziesiąt dwa lata, kiedy każdy z czterech znaków[4] powtórzył się trzynaście razy.

Zwali tę uroczystość toxiuh molpilia, co oznacza „wiązka naszych lat”, bo stanowiła ona początek nowych pięćdziesięciu dwóch lat; powiadali także xiuhtzitzquilo, co oznacza: „Zaczyna się nowy rok”, i wtedy każdy dotykał traw, dając w ten sposób do zrozumienia, że zaczynały się nowe pięćdziesiąt dwa lata i aby się wypełniły sto cztery lata, stanowiące jeden wiek.
Wtedy zapalali nowy ogień i kiedy zbliżał się dzień, w którym mieli go wzniecić, każdy mieszkaniec Meksyku miał zwyczaj rzucać do kanałów lub jezior kamienie i kije, które czcili jako bogów — opiekunów swoich domostw, a także kamienie służące w gospo­darstwie do przygotowywania jadła, do ucierania .ajies lub chile i bardzo starannie czyścili swoje domy, a na zakończenie gasili wszystek ogień.
Nowy ogień zanoszono w wyznaczone miejsce, a znajdowało się ono na szczycie góry zwanej Uixachtlan[5], na skraju osiedli Itztapalapa Colhuacan[6], o dwie leguas od Meksyku; zapalano owo ognisko o północy, a kij, którym się posługiwano, położony był na piersiach najbardziej dostojnego jeńca pojmanego na wojnie; kij ten był bardzo suchy; żeby wzniecić ogień, obracano szybko drugim bardzo cienkim niby dzida kijkiem, trzymanym w obu dłoniach, jak gdyby pocierając; a kiedy ogień już płonął, otwierali pierś jeńca, wyjmowali z niej serce, rzucali je do ognia, wznie­cając go mocniej, tak aby całe ciało w nim spłonęło.
Zapalali ogień wyłącznie kapłani, przede wszys­tkim ten, który pochodził z Copolco[7]; do niego należała ta czynność, on rozniecał i zapalał ogień.
Jak już zostało wyżej powiedziane, mieli zwyczaj zapalać nowy ogień na górze Uixachtlan i udawali się tam w następującym porządku; w przeddzień owej uroczystości, kiedy słońce już zaszło, kapłani kładli na siebie szaty i ozdoby swoich bogów, tak że wydawało się, iż oni sami są bogami; zaczynali marsz bardzo wolno, z wielką powagą i w ciszy; dlatego zwano ich teonenemi, co znaczy: „Chodzą jak bogo­wie”; wychodzili z Meksyku i docierali do swej góry dopiero około północy, a kapłan z Copolco, którego zadaniem było zapalić nowy ogień, niósł w rękach przyrządy przeznaczone do tego celu; przez całą drogę próbował, jak go najłatwiej zapalić.

Po zapadnięciu nocy, kiedy nadchodził czas, by ten nowy ogień zapalić, wszystkich ogarniał ogromny lęk, czekali więc w wielkiej trwodze na to, co miało nastąpić, bo powiadali i wierzyli, że jeżeli nie uda się go wzniecić, nastąpi koniec ludzkości, że owa noc i ciemności będą panować wiecznie, że słońce nigdy się nie narodzi i nie wzejdzie; że z góry nadejdą bardzo groźne maszkary tzitzimime, które zjedzą mężczyzn i kobiety. Dlatego wszyscy wchodzili na dachy swych domów i nikt nie śmiał zostać na dole.
Kobiety brzemienne zakrywały sobie twarz maską z liści agaw; zamykano je także w stodołach; powia­dali bowiem, że jeżeli nie będzie można zapalić ogniska, one również zamienią się w owe straszne i drapieżne zwierzęta i będą pożerały mężczyzn i kobiety.
To samo robili z dziećmi: zakrywali im twarz maską z liści agaw i nie pozwalali zapaść w sen; rodzice czynili wysiłek, aby je obudzić, szturchając bez przerwy i krzycząc, bo powiadali, że jeżeli pozwolą im zasnąć, zamienią się one w myszy.
Wszyscy ci ludzie nie zwracali na nic uwagi, tylko kierowali wzrok w stronę, skąd spodziewali się, że ów ogień zabłyśnie, i z całym skupieniem czekali na godzinę i chwilę, w jakiej miał się on ukazać i mogli go zobaczyć; a kiedy płomień już błysnął, natych­miast zapalano wielki stos, tak żeby był widoczny z daleka; wszyscy z chwilą gdy dostrzegli ów płomień, nacinali sobie nożykami uszy, a krople krwi strząsali w tym kierunku, skąd widoczny był ogień.
Musieli to robić wszyscy, nawet dzieciom nacina­no uszy, bo jak powiadali, w ten sposób czynili pokutę, chcąc zasłużyć się u bogów, a kapłani otwierali ostrym jak nóż krzemieniem pierś i trzewia jeńca, tak jak już to wyżej zostało powiedziane.
Po zapaleniu tego wielkiego stosu, czyli owego nowego ognia, kapłani, którzy przybyli z Meksyku i z innych miejscowości, posyłali po najszybszych i naj­sprawniejszych biegaczy i przytykali ogień z tego ogniska do sosnowych żagwi; oni zaś zaczynali biec co tchu, usiłując wyprzedzić innych i jak najszybciej donieść ogień do każdej wioski.
Ci z Meksyku zanosili owe płonące żagwie z sosnowego drzewa do świątyni bożka Huitzilopochtli i tam do masywnego jakby świecznika stojącego przed owym bożkiem, dokładali doń też mnóstwo kadzidła z kopalu; stamtąd brali i zanosili ogień do izb kapłanów pochodzących z Meksyku, a następnie zanosili go do izb kapłanów sprawujących straż przy bożkach; stamtąd brali ogień wszyscy mieszkańcy miasta; i był godny podziwu ów tłum ludzi, który przychodził po ogień i wzniecał w każdej dzielnicy wiele olbrzymich stosów, co stanowiło powód do wielkiej radości.
To samo czynili kapłani z innych osiedli, by zanieść jak najśpieszniej ogień, usiłując wyprzedzić innych, bo ten, kto biegł szybciej, chwytał sosnową żagiew, i tak niemal w jednej chwili przybywali do swoich wiosek; natychmiast zbiegali się wszyscy, aby wziąć ogień z tej żagwi, godny podziwu był ten tłum z ogniami we wszystkich miejscowościach, które zda­wały się być tak jasne jak za dnia; najpierw zanosili ogień do domów, w których mieszkali kapłani innych bożków.
W ten sposób, kiedy już zapalono ów nowy ogień, w każdej wiosce, w każdym domu mieszkańcy zmie­niali wszystkie naczynia; mężczyźni i kobiety wdzie­wali nowe ubrania, a na ziemię kładli nowe maty, tak że wszystko, czego używano w domu, było nowe na znak, że rozpoczyna się nowy rok; radowali się i urządzali wielkie święto, powiadając, że wielka dżu­ma i głód już przeszły; wrzucali do ognia wielką ilość kadzidła, ukręcali głowy przepiórkom i glinianymi łyżkami ofiarowywali kadzidło bożkom i czterem stronom świata; następnie to, co ofiarowali, wrzucali do ogniska i spożywali tzouatl, jadło zrobione z komosy zmieszanej z miodem, a także nakazywali wszystkim pościć i nie pić wody aż do południa.
W południe zaczynali zabijać jeńców lub niewol­ników i składać ich w ofierze; w ten sposób czynili uroczystości, jedząc i podsycając bezustannie ogni­ska.
A brzemienne kobiety, które były zamknięte i uważane za drapieżne zwierzęta, jeżeli rodziły w tym czasie, dawały swoim synom imię Molpilia[8], a córkom Xiuhnenetl[9], na pamiątkę tego, co się wydarzyło w latach, kiedy panował Motecuzoma, uczyniono ową uroczystość, o której już wspomnia­łem, a on wydał rozkaz w całym królestwie, by schwytano jeńca noszącego takie imię; schwytano jednego z Huexotzingo, znakomitego pochodzenia, który zwał się Xiuhtlamin[10]; wziął go na wojnie pewien żołnierz z Tlaltilulco, któremu na imię było Itzcuin, zwany potem Xiuhtlaminmani[11], co znaczy: „Ten, który schwytał Xiuhtlamina”, a na piersi tego jeńca zapalono nowy ogień, i jak to było w zwyczaju, ciało jego zostało spalone.

(Historia, księga VII, rozdz.: X, XI, XII, XIII)




[1] koło lat — wiek aztecki składał się z 52 lat dzielonych na cztery okresy po 13 lat każdy
[2] ome acatl („Dwa — trzcina”) — nazwa daty kalendarzowej Azteków, jedna z czterech powtarzających się nazw lat, także nazwa boga Tezcatlipoki
[3]   toxiuh molpilia — dosł.: „Zawiązują się nasze lata”
[4] znaki te były następujące: tochtli — królik; acatl— trzcina, tecpatl — krzemień; calli — dom
[5]              Uixachtlan lub Uixachtecaty — góra znajdująca się w pobliżu Iztapalapan (8 km od stolicy), gdzie zbierali się kapłani, by zapalić „nowy ogień”, czyli rozpocząć nowy cykl lat.
[6]              Colhuacan lub Coluhuacan — nazwa wielu miejscowości w Meksyku; jedna z nich, położona na południe od Meksyku, nad jeziorem Texcoco, była znacznym państewkiem.
[7]              Copolco — dzielnica dawnej stolicy Tenochtitlanu (dosł.: „Gdzie znajduje się korona pana”)
[8]  Molpilia („Wiąże się”) — imię związane z wyrażeniem wskazującym na to, że początek roku zazębiał się z końcem roku ubiegłego.
[9]  Xiuhnenetl —• imię nadawane dziewczynce, która rodziła się na początku wieku azteckiego.
[10] Xiuhtlamin („Strzała roku”) — imię nadawane dziecku urodzonemu na początku roku
[11]  Xiuhtlaminmani — nazwa boga, patrona kamieniarzy



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Guciów - wały VI i VIII

Zgodnie ze słowami przedstawiam zdjęcia z wałów, które na planie Fellmanna oznaczone są jako VI i VIII. Pierwszy z nich nie jest, przynajmn...