W jednym z odcinków serialu Wikingowie obejrzeć możemy pogrzeb jarla
Haraldsona. Myślę, że dość nieźle
odzwierciedla on realia, główne motywy tego obrzędu z przeszłości. Poniżej zamieszczam
dawną relację. Tekst pochodzi z Risali, sprawozdania z misji dyplomatycznej
wysłanej przez bagdadzkiego kalifa al-Muktadira do nadwołżańskich Bułgarów.
Relację spisał ibn Fadlan. Zaczerpnąłem ją z książki W. Duczki „Ruś Wikingów”.
Jak podaje jej autor, tłumaczenie pochodzi z polskiego wydania Risali,
dokonanego na podstawie manuskryptu z Meszhedu przez Franciszka i Annę
Kmietowiczów oraz Tadeusza Lewickiego. Warto zresztą poczytać i samą "Ruś..", bo można znaleźć w niej więcej..
Opowiadano mi [nieraz], że czynią oni (tj. ar-Rus) ze swoimi
przywódcami po [ich] śmierci rzeczy, z których najmniejszą jest palenie
[zwłok]. Miałem ochotę zapoznać się z tym bliżej, aż wreszcie doszła do mnie
wieść o śmierci pewnego znacznego człowieka spośród nich. Włożyli go do grobu,
który przykryli [dachem], na dziesięć dni, dopóki nie ukończyli krojenia i
szycia jego odzieży. A to [bywa tak], ze gdy [umrze] ubogi człowiek spośród
nich, sporządzają dla niego małą łódź, wkładają go do niej i spalają ją, zaś
dla bogatego zbierają [najpierw całe] jego mienie i dzielą na trzy [równe]
części. Jedna trzecia [jest przeznaczona] dla jego rodziny, za drugą część
kroją dla niego odzienie, a za trzecią część przygotowują nabid, który wypiją w
dniu, w którym zabije się jego niewolnica i zostanie spalona wraz ze swym panem.
Oni oddają się bez pohamowania [piciu] nabidu, pija go nocą i dniem i niekiedy [zdarza
się], że któryś z nich umiera z kielichem w ręku. Gdy umrze [ich] naczelnik,
jego rodzina powiada do jego niewolnic i niewolników: „Kto z was umrze razem z
nim?”. Odpowiada [wtedy] ktoś z nich: „Ja”. A kiedy to powie, jest to już
obowiązujące, nie może wycofać się – a gdyby [nawet] chciał tego, nie
dopuszczą. Przeważnie tymi, które to czynią, są niewolnice.
Skoro zmarł ów człowiek, o którym uprzednio wspomniałem, rzekli
[krewni] do jego niewolnic: „Która umrze razem z nim?”. I rzekła jedna do nich:
„Ja”. Wtedy powierzyli ją dwóm dziewczętom aby jej strzegły i przebywały z nią
gdziekolwiek by się udała i one czasem nawet myją jej nogi własnymi rękoma. A
[krewni] zabrali się do jego spraw: krojenia odzieży dla niego i
przygotowywania tego, co było mu potrzebne. Niewolnica zaś każdego [z tych] dni
piła i śpiewała, wesoła i [jakby] oczekująca czegoś radosnego.
A gdy nastał już ten dzień, w którym miał być spalony on i owa
niewolnica, przybyłem nad rzekę, na której znajdował się jego statek. Wyciągnięto
go już [na brzeg] i ustawiono dlań cztery podpory z drzewa (tj. drewna) hadank
i innego [drewna], a dokoła niego postawiono także coś w rodzaju wielkich
pomostów z drewna. Potem podciągnięto [statek], aż spoczął na tym drewnie i
zaczęli przychodzić, odchodzić i mówić słowa, których nie rozumiałem, podczas
gdy on (tj. zmarły) był nadal w swoim grobie, [z którego jeszcze] go nie
wyjęli. Potem przynieśli ławę, ustawili ja na statku i wymościli ją kołdrami z bizantyjskiego
brokatu i poduszkami z bizantyjskiego brokatu. [Wtedy] przyszła stara kobieta,
którą zwą „Aniołem Śmierci” i rozścieliła posłanie, o którym wspomnieliśmy. To
ona zarządza szyciem [odzieży] dla niego i [wszystkimi] jego przygotowaniami; ona
też zabija niewolnice. Spostrzegłem, że była to krzepka wiedźma, gruba i
ponura. A kiedy przyszli do jego grobu, usunęli ziemię z [przykrywającego grób]
drewna, usunęli drewno i wyciągnęli go w tym izarze, w którym zmarł.
Zobaczyłem, że poczerniał z zimna [panującego] w tym kraju. Uprzednio włożyli
wraz z nim do grobu nabid, owoce i tanbur. [Teraz] wyjęli to wszystko, on zaś
nie cuchnął nic w nim nie uległo zmianie poza kolorem. Wtedy nałożyli mu szarawary
i nogawice, obuwie, kurtak i kaftan brokatowy ze złotymi guzami, na głowę zaś
włożyli mu czapkę z brokatu [przybraną] sobolami i ponieśli go, aż wnieśli do
szałasu, który znajdował się na statku. [Tam] posadzili go na kołdrze i
podparli poduszkami. [Potem] przynieśli nabid, owoce i wonne zioła i umieścili
to [wszystko] wraz z nim. Przynieśli [także] chleb, mięso i cebulę i położyli
przed nim. Przywiedli psa, rozcięli go na dwie połowy i rzucili na łódź. Potem
przynieśli cały jego oręż i umieścili go obok niego. Następnie wzięli dwa
wierzchowce i przegonili je, aż się spociły, a wtedy rozcięli je mieczem i
rzucili ich mięso na statek. Wreszcie przywiedli dwie krowy, rozsiekli je
również i rzucili nań (tj. na statek). Potem przynieśli koguta i kurę, zabili
je i rzucili nań. Niewolnica zaś, która chciała być zabita, chodziła tu i tam, wstępowała
do ich szałasów, jednego po drugim, a [każdy] gospodarz szałasu spółkował z
nią, [po czym] mówił jej: „powiedz twemu panu: ‘uczyniłem to z miłości do
ciebie’ (tj. do niego)”.
A w piątek, kiedy nastała pora popołudniowa, przywiedli niewolnicę ku
czemuś, co zbudowali uprzednio, [a co] podobne było do drzwi bramy. I postawiła
nogi na dłoniach mężczyzn, uniosła się ponad te odrzwia i przemówiła w swojej
mowie i opuścili ją na dół. Potem unieśli po raz drugi, a ona uczyniła to samo
co za pierwszym razem, po czym opuścili ją na dół. I unieśli ją po raz trzeci,
a ona zrobiła to, co robiła w obu [poprzednich] razach. Następnie podali jej
kurę, obcięła jej głowę i odrzuciła ją, oni [zaś] wzięli [od niej] kurę i
rzucili ją na statek. Spytałem tłumacza o [znaczenie] jej czynów. Rzekł: „Gdy podnieśli ja za pierwszym razem,
powiedziała: ‘Oto widzę mego ojca i moją matkę’, a za drugim [razem] rzekła: ‘Tam
oto [widzę] siedzących wszystkich moich bliskich, którzy zmarli’, a za trzecim
[razem] rzekła: ‘Tam oto widzę mego pana siedzącego w rajskim ogrodzie, ogród [ten]
jest piękny i zielony, są z nim mężczyźni i słudzy, a oto on mnie przyzywa.
Prowadźcie mnie do niego’’. [Wtedy] powiedli ją ku statkowi, a ona zdjęła obie
bransolety, które miała na sobie i oddała je kobiecie, która nazywają „Aniołem
Śmierci”, tej, która ją zabije. Zdjęła [też] dwie bransolety[zakładane] na
nogi, które miała na sobie i dała je dwóm dziewczynom, które poprzednio jej
służyły, a były one córkami kobiety znanej jako „Anioł Śmierci”. Potem
wprowadzili ją na statek, ale nie wwiedli jej [jeszcze] do szałasu. [Wówczas]
przyszli mężczyźni z tarczami i pałkami. Podano jej kielich nabidu; zaśpiewała
nad nim i wypiła go. Rzekł do mnie tłumacz: „W ten sposób pożegnała się ze
swymi towarzyszkami”. Następnie podano jej drugi kielich, wzięła go i długo śpiewała,
a starucha ponaglała ją, aby go wypiła i weszła do szałasu, w którym był jej
pan. I oto ujrzałem, ze była już oszołomiona, chciała wejść do szałasu i
wsunęła głowę między niego i statek (tj. bok statku). Wtedy starucha ujęła jej
głowę, wciągnęła ją do szałasu i weszła razem z nią, a mężczyźni jęli uderzać
pałkami w tarcze, aby nie było słychać odgłosu jej krzyku, bo przelękłyby się [inne]
niewolnice i nie chciałyby umierać ze swymi panami. Potem weszło do szałasu
sześciu mężczyzn i wszyscy oni spółkowali z ową niewolnicą. [Następnie]
położyli ją u boku jej pana i dwu schwyciło ją za nogi a dwu za ręce, [zaś]
starucha zwana „Aniołem Śmierci’ nałożyła jej na szyję sznur założony w
przeciwne strony i wręczyła go [następnym] dwu [mężczyznom] aby go ciągnęli.
[Wtedy] zbliżyła się, mając ze sobą nóż z szeroką klingą i jęła wbijać go
pomiędzy jej żebra i wyjmować go, a owi dwaj mężczyźni dusili ją sznurem dopóki
nie skonała.
Potem przyszedł najbliższy z ludzi dla tego zmarłego (tj. krewny?),
wziął kawałek drewna, zapalił go od ognia i szedł cofając się, [zwrócony] karkiem do statku a twarzą do ludzi, z polanem zapalonym w jednej ręce a z drugą
ręką na otworze odbytu – a był [całkiem] nagi – aż zapalił przygotowane drewno,
które było pod statkiem. Następnie podeszli [inni] ludzie z polanami i drwami,
a każdy miał kawałek drewna z już zapalonym końcem i dorzucał go do tego drewna
[pod statkiem]; i objął ogień [najpierw] te drwa, potem statek, szałas, owego
człowieka i niewolnicę i wszystko, co na nim było. Potem zaś powstał silny,
straszliwy wicher, płomień ognia rozgorzał i wzmógł się jego żar.
A obok mnie znajdował się jakiś człowiek spośród ar-Rusija i
posłyszałem, że mówił [coś] do tłumacza, który był ze mną. Spytałem go (tj.
tłumacza), o to co mu powiedział, a on odrzekł: „mówi: ‘Wy, Arabowie, jesteście
głupcami!’ Spytałem: „dlaczego?”. Odparł: „bo wy bierzecie człowieka [nawet]
najbardziej wam drogiego i najbardziej poważanego przez was, wrzucacie go do
ziemi i pochłania go ziemia, robactwo i czerwie. My zaś spalamy go w mgnieniu oka
i wchodzi do raju i w tymże momencie”. Spytałem o to, on zaś odrzekł: „Jego Pan
(tj. Bóg) z miłości do niego zesłał oto wicher, aby go zabrał natychmiast”. I
rzeczywiście, nie minęła [nawet] godzina, jak [już] statek, drwa, niewolnica i
jej pan obrócili się w popiół, a potem w proch.
Później [ar-Rus] wznieśli na miejscu gdzie był statek wyciągnięty z
rzeki [coś] na podobieństwo okrągłego pagórka, a pośrodku niego zatknęli duży
słup z drzewa hadank i napisali [na nim] imię owego człowieka i imię króla
ar-Rus, po czym oddalili się.
Władysław Duczko "Ruś Wikingów. Historia obecności Skandynawów we wczesnośredniowiecznej Europie Wschodniej", tłum.Natalia Kreczmar, Wydawnictwo TRIO, Wa-wa 2007
Inny ciekawy rytuał pogrzebowy opisany jest tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz